Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kamiloslaw1987 z miasteczka Puławy. Mam przejechane 30532.83 kilometrów w tym 1826.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kamiloslaw1987.bikestats.pl

DPD a potem do Kurowa

Sobota, 1 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0

Do Kurowa. Niestety ale musiałem rower zostawić u dziadka, bo normalnie tak lało, że nie dało rady jechać:/


Kategoria do 20km, praca, Samotnia


27-31.08 dpd

Wtorek, 28 sierpnia 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0


Kategoria 20 - 40km, praca, Samotnia


do fryzjera i tragedia..

Poniedziałek, 27 sierpnia 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 2

Jadę a tu nagle manetki mi odmówiły posłuszeństwa i się rozdupcyły:/ i dlatego też jechałem na jednym biegu i w taki oto sposób Merida is dead:(


Kategoria do 20km, Samotnia


25.08 dpd merida bez licznika

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 0

Dpd na meridzie bez licznika. Następna jazda na meridzie odbędzie się z licznikiem:)


Kategoria do 20km, praca, Samotnia


24.08 dpd kellys

Piątek, 24 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 0

Tylko do do pracy i z powrotem, bo czekał mnie transport szafy do garażu:)


Kategoria do 20km, praca, Samotnia


23.08 dpd kellys a potem z Tomkiem na miasto

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 0

Dpd a potem lans na mieście.




22.08 z Tomkiem na miasto

Środa, 22 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 0

Z Tomkiem przejechać się po mieście na kellysie.




  • DST 34.56km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 17.28km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Merida Crossway 5-V SPRZEDANY
  • Aktywność Jazda na rowerze

21,22.08 dpd i pechowy licznik w piątek 24go:/

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 4

Do pracy i z pracy na meridzie z dwóch dni. Poza tym z Tomkiem po mieście się przejechać.
Było dość fajnie, gdyby nie ten cholerny licznik. Otóż jak jechałem to natrafiłem na nierówność i mam tak, że mocowanie licznika jest słabe więc wyskakuje...tym razem wyskoczył.. i wpadł do studzienki kanalizacyjnej.....i tak oto jestem bez licznika ale przecież:) mam jeszcze stary licznik od kellysa:) i taki też założę, przynajmniej na razie:)




  • DST 240.55km
  • Czas 10:44
  • VAVG 22.41km/h
  • VMAX 39.70km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 168 ( 85%)
  • HRavg 124 ( 62%)
  • Kalorie 9213kcal
  • Sprzęt Kellys Madman '09 JUŻ NIE MA:(
  • Aktywność Jazda na rowerze

I co? Nie da się? Da się!!!!

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 15

No i stało się, pojechałem jeszcze raz do Radomia:) Chciałem pojechać 14 sierpnia ale tak się rozpadało, że nie dało rady a specjalnie wziąłem trochę wolnego w pracy..ale to nic, bo przecież udało się;) A teraz od początku:


Plan był prosty: wstać rano, wyruszyć na Radom, zrobić tam trochę kmów i wrócić nie za późno.
Wstałem o 3.00. Zjadłem śniadanie, umyłem się, ubrałem się i wyruszyłem. Miałem ponad 20 minutowy poślizg, bo mi kot sąsiadów wlazł do garażu i wyganiałem go:D tak więc punkt 4.20 wyruszyłem spod bramy domu w kierunku miasta. Normalnie bez przypału przez Centralną w stronę Góry Puławskiej. Przez most i na Jaroszyn i w kierunku Łęka wzdłuż wału.

Takie oto były poranne widoki:





Było na drodze paru rowerzystów ale jak się można domyśleć ludzie po prostu jechali na rybki:) I dalej non-stop cały czas prosto wzdłuż wału. Zrobiona została droga asfaltowa, która się ciągnie i ciągnie. Ja skręcałem na Wysokie Koło. Przez Gniewoszów bez problemów przejechałem i dalej na północ.







Były po prostu świetne mgły. Dalej nie jechałem na Kozienice jak to miało miejsce 2 lata temu a założyłem prostą rzecz..muszę jak najkrótszą drogę obrać do Radomia. Wybór był prosty i oczywisty -na Garbatkę Letnisko. Tereny są fajne ale asfalt tylko miejscami jest równy. Parę burków już rano nie spało i ujadały. Tereny bardzo ładne. No i teraz pozostało dojechać do Pionek. Droga tam też nie była zawsze równa ale tereny nawet jeszcze ładniejsze.



W Pionkach na liczniku miałem ok 45 km.



Nie wiem czy wspominałem przy ostatnim wpisie jak z Anią jechaliśmy ale Pionki to całkiem sympatyczna mieścina.
No i dalej już prosto do Radomia. Na trasie był jeszcze mały ruch.
Tak w ogóle to byłem ubrany tak: oczywiście spodenki rowerowe, koszulka, ocieplacze na nogi, koszulka z długimi rękawkami, dwie pary rękawiczek i dwie pary skarpet. Do tego pod kask chusta i opaska a na szyję szalik z polaru. Rano przecież było zimno. Na termometrze rtęć wskazywała ledwo 12 st. Chłodno mi było tylko na ramionach ale dałem radę. Dwie pary skarpet musiałem założyć, bo buty rowerowe są przewiewne a i tak te moje shimanowskie nie są tak przewiewne jak np sidi... to by dopiero by było:))

Zajechałem nad zalew w Siczkach. Tam mnie już nie było hohoho chyba ze 5 a może i 6 lat. Bardzo fajnie tam jest.







No i co ważne jest tam super ścieżka rowerowa.



Dotarłem do Radomia i na liczniku miałem trochę ponad 68km. Wychodzi na to, że jadąc trasą jaką obrałem zrobiłem o ok 6 km więcej niż jadąc samochodem przez Zwoleń.



I tu już czułem, że czas się rozbierać. Nie zrobiłem tego, bo wiedziałem że to się może źle skończyć. Pojechałem do mekdonaldu na Kielecką i tam zjadłem sznapki. Po tym jak mi się ubrania nieco wysuszyły rozebrałem się i jeszcze trochę poczekałem. Popaczyłem na mapę i tak jak pomyślałem tak też zrobiłem. Pojechałem w kierunku na Przytyk aby potem skręcić w lewo na..Domaniów. Tam już mnie dawno nie było. Z Maka do Domaniowa jest ok 27 km. No i dotarłem na Domaniów.



Dalej jeszcze trochę kręcenia i znalazłem się nad zalewem:)











Są trzy rzeczy jakich zazdroszczę radomiakom...po pierwsze primo KFC:) Po drugie primo Galeria Słoneczna:) i po trzecie i najważniejsze primo multimo..Zalew Domaniowski.



Szkoda, że czegoś takiego nie ma u Nas w pobliżu.
Tam wypocząłem i posiedziałem na plaży.





Było super, przez chwilę poczułem smak lata. bryza z jeziora powiewała a słońce przypiekało. Pewne momenty, chwile zapamiętujemy na całe życie i właśnie ten moment zapamiętam:)



Czas było się zbierać, także dokładnie tą samą drogą powrót do Radomia. Tu w Domaniowie wybiła mi setka.



Z powrotem na trasie do Radomia było większe natężenie ruchu ale dobrze mi się jechało.
Dotarwszy do Radomia zajechałem coś zjeść. Trochę się pokręciłem po mieście.











W Radomiu został zrobiony pierwszy w Polsce kontrapas i się po nim przejechałem:)







Niestety ale nie wziąłem żadnej zapinki i szukałem jakiegoś sklepu, gdzie mogłem na spokojnie zostawić rower. Musiałem kupić wodę. Wziąłem w saszetkach rozrabiany proszek, gdzie się wsypuje go do bidonu i masz izotonik. Super rozwiązanie polecam. Ponadto na podróż wziąłem same batoniki muesli.

Czas było pożegnać się z Radomiem i ruszać do domu. Wyjechałem ok 14.30. W drugą stronę mi się lepiej jechało. Przed Pionkami dłuższy postój.



Szybko przejechałem przez Pionki i dalej w kierunku na Garbatkę Letnisko. Przez nią jechałem też w miarę szybko a jest ona bardzo rozległa.



I jak już dojechałem do głównej szosy na LPu to... pojechałem na Dęblin przez Opactwo. Tuż przed mostem w Dęblinie miałem jak by to nazwać ..przed kryzys. Nie był to kryzys ale już nie było tak super. Przejechałem przez most i przez miasto. Zajechałem w moje ulubione miejsce w Dęblinie, czyli szkoła orląt.





I tu pojawił się Kryzys. Nie chciałem wstać. Już było mi ciężko ale.... co mnie pozytywnie nastawiało to to, że pojawił się gdy na liczniku pojawiło się 200 km:)))



Zebrałem się i pojechałem dalej. Na LPU pojechałem przez Kleszczówkę, Niebrzegów i Bobrowniki. Tutaj już jechałem max 20 km/h. Przejechałem przez Gołąb i tak do szosy na LPU. I wciąż jechałem max 20. W końcu dojechałem do Puław. Byłem już bez picia, także na oparach mocy jechałem. No i nadeszła chwila, gdzie pojawiło się 231 km:) ale... pokręciłem się jeszcze trochę po mieście i zrobiłem więcej;)



I takim też sposobem pobiłem swoją życiówkę:) Wyprawa równie fascynująca do poprzednia. Na pewno ją zapamiętam:)
I co się okazało? Organizm wytrzymał i ma pamięć. Zapamiętał wysiłek i na drugi dzień, czyli kiedy to piszę jedyne co mnie boli to kark i palce u nóg. Zero zakwasów i lekkie zmęczenie. Z tymi butami to na nowy sezon muszę pomyśleć o zmianie bo się już po 14 tys km zdeformowały.

No i co da się? Da się!!! Na pytanie po co mi to było odpowiadam tak: Jestem niezniszczalny ale.. ten czas minie, więc korzystam z tego pełnymi garściami i pokonuje kolejne bariery.

I tak na koniec.. następna życiówka nie będzie robiona na kellysie;)


Kategoria 150km<, Samotnia


18.08 dpd

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 0

DPD na Giancie. Potem wiecyorem y Tomkiem po mieście i Azoty nocą..